Beata Kempa - posłanka SP. |
Paulina Piekarska: Jak ocenia pani poniedziałkowe spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem ws. Telewizji Trwam? Zaproszenie do kancelarii było dla pani zaskoczeniem?
Beata Kempa: Zaproszenie było efektem mojego listu, który wysłałam do Donalda Tuska jeszcze w lutym. Prosiłam wówczas o spotkanie, ponieważ już wtedy pod protestem przeciwko decyzji Jana Dworaka i KRRiT [KRRiT w styczniu odmówiła TV Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym – przyp. red.] podpisało się około 1,5 mln Polaków. Uznałam, że jest to poważny problem i trzeba o nim porozmawiać z premierem jako głównym ośrodkiem decyzyjnym w Polsce. Donald Tusk odpowiedział na mój list i zaprosił na spotkanie.
Jak pani je odebrała? Premier będzie interweniował w sprawie TV Trwam w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji?
- W tej chwili bada, jakie są jego możliwości. Źle się stało, iż Platforma Obywatelska nie zagłosowała za wspólnym wnioskiem komisji kontroli państwowej i środków przekazu do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie procesu koncesyjnego. Klub Solidarnej Polski złożył taki wniosek, podpisało się pod nim 20 posłów. Zachęcam Donalda Tuska, żeby zrobił to samo. Myślę, że do kolegium NIK będą wpływały kolejne wnioski w tej sprawie, ponieważ problem jest nabrzmiały, protestuje znaczna część społeczeństwa, do tego doszły demonstracje uliczne w wielu miastach. Inną kwestią jest zarezerwowanie dla TV Trwam miejsca na multipleksie do czasu zakończenia postępowania sądowego w tej sprawie.
Pani zdaniem odmowa przyznania koncesji dla TV Trwam przez KRRiT była motywowana politycznie.
- Oczywiście. Za decyzję KRRiT odpowiada obecne środowisko polityczne. Przypomnę, że w Radzie jest dwóch przedstawicieli prezydenta. Tymczasem decyzja KRRiT łamie kilka artykułów konstytucji mówiących m.in. o tym, że nie wolno nikogo dyskryminować ze względu na religię i światopogląd. W konstytucji jest zapis o wolności słowa i pluralizmie mediów, ich równości wobec prawa. Chroni ona podmioty, które ubiegają się o koncesję, ale też obywateli. Konstytucja nakłada szczególny obowiązek na KRRiT, aby ta dbała, by odbiorcy mieli jak najszerszy dostęp do mediów. W tej sprawie niejednokrotnie wypowiadał się też Sąd Najwyższy. Zwracałam na to wszystko uwagę w liście do premiera.
Jak premier odpowiedział na pani argumenty?
- Premier zdaje sobie sprawę, że jest to sprawa polityczna i że sprzeciw społeczny jest naprawdę duży i wciąż rośnie w siłę. Musze powiedzieć, że wśród osób, które przychodzą do naszych biur z wnioskami ws. TV Trwam, jest bardzo dużo młodych ludzi. Zachęcałam premiera, by nie baczył na to, że ktoś jest wobec jego osoby czy obozu politycznego krytyczny. Podałam własny przykład – wiele mediów jest mi nieprzychylnych, ale to nie powód, żebym chodziła nadęta jak balon. Nie obrażam się, idę do przodu. Premiera zachęcam do tego samego. Prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Donald Tusk powinien spojrzeć na tę sprawę z punktu widzenia równości wobec prawa i sprawiedliwości.
Po wyjściu ze spotkania mówiła pani, że wierzy w dobre intencje szefa rządu, ale jeśli nie pomoże on rozwiązać sprawy mediów o. Rydzyka, wpisze się w klimat wojny z katolikami. Pani zdaniem Polsce grozi wojna religijna?
- Ona już trwa. To jest wojna wydana Kościołowi. Abp Józef Michalik stwierdził, że ktoś, kto szafuje populistycznymi hasłami, które mają na celu tylko i wyłącznie szkalowanie drugiej strony, ustawianie jej w pozycji przeciwnika, staje się handlarzem tandety. To są mocne, ale dobre słowa odzwierciedlające wiernie to, co się dzieje obecnie w Polsce.
To znaczy?
- Wystarczy popatrzeć na sekwencje ostatnich wydarzeń, by zobaczyć, jaki jest stosunek rządzących do Kościoła. Decyzja KRRiT ws. telewizji Trwam to nie jedyne działanie wymierzone w Kościół. Przypomnę rozporządzenie ws. finansowania nauki religii w szkołach. Po cichu scedowano tę kwestię na samorządy, które i tak nie są już w stanie podołać nałożonym na nie wielu nowym obowiązkom. Grozi to tym, że lekcje religii mogą być powoli wycofywane. Kolejna kwestia – decyzja ministra edukacji narodowej ws. obcięcia dotacji dla szkół niepublicznych. Są to głównie szkoły katolickie, dla których jest to poważna wyrwa w budżecie. Wreszcie - rzucenie hasła likwidacji funduszu kościelnego w mediach, to wywołanie zwykłej awantury politycznej. Rządzący nie zaproponowali żadnego projektu ustawy, nie zaprosili nawet wcześniej strony kościelnej, by omówić tę sprawę. Trzeba pamiętać, że Kościół to 10% księży, a 90% wiernych. Rząd musi zdawać sobie sprawę, że uderzając w Kościół, uderza w Polaków.
Zapowiedziała pani, że jeżeli Donald Tusk nie pomoże rozwiązać problemu związanego z odmową przyznania koncesji Fundacji o. Tadeusza Rydzyka Lux Veritatis, to będzie w tej sprawie "pukać do różnych drzwi", także do prezydenta. Pójdzie pani do Bronisława Komorowskiego?
- Tak. Uważam, że niezależnie od tego, jakie mamy władze, trzeba z nimi rozmawiać i uświadamiać im pewne kwestie. Być może niektórzy przyzwyczaili się już tak bardzo do życia za murami różnych pałaców, że nie rozumieją, iż poza nimi jest jeszcze spora część społeczeństwa, która czuje się dyskryminowana ze względu na wyznanie i wiarę. Ma ona takie samo prawo do czerpania z dobrodziejstw nowoczesnych technologii jak Ci, którzy dysponują dużymi pieniędzmi.
O obronie tradycyjnych wartości, Kościoła i TV Trwam mówi również PiS, który 21 kwietnia 2012 planuje w Warszawie 100-tysięczną manifestację.
- Będą ich bronić wszystkie prawicowe ugrupowania polityczne. To nie jest wyłączność PiS. Manifestację zgłosił klub Solidarnej Polski, mówiliśmy o niej w TV Trwam i na antenie Radia Maryja razem z ministrem Zbigniewem Ziobrą. Myślę, że wszyscy, którzy kultywują wartości oparte na katolickiej nauce społecznej i którym leży na sercu wolność słowa oraz równość i pluralizm mediów w Polsce 21 kwietnia będą w Warszawie.
Z artykułu w „Rzeczpospolitej” wynika, że to PiS jest organizatorem manifestacji.
- Nie wiem, co wynika z „Rzeczpospolitej”. O manifestacji mówiliśmy na antenie Radia Maryja już w sobotę, czyli zanim „Rzeczpospolita” cokolwiek napisała.
„Rzeczpospolita” twierdzi też, że manifestacja to element rywalizacji PiS z partią Zbigniewa Ziobry o najbardziej prawicowych wyborców i poparcie o. Rydzyka.
- To błędna interpretacja. Tu nie chodzi o czyjąś przychylność. Ta manifestacja i wszystkie działania, które podejmujemy jako Solidarna Polska mają na względzie przede wszystkim szacunek dla ludzi, którzy chcą być w Polsce równo traktowani. Wolność słowa i powszechna dostępność do wszystkich mediów to fundament demokracji.
Czyli Solidarna Polska organizuje manifestację w porozumieniu z PiS? Przed 21 kwietnia dojdzie do spotkania polityków obu stron?
- O to proszę pytać przewodniczącego Mularczyka.
PiS zamierza wciągnąć w organizację manifestacji różne katolickie organizacje oraz kibiców. Po wydarzeniach z 11 listopada już wiemy, że może być niebezpiecznie.
- Chodzi o połączenie wielu środowisk. Przecież nie można mówić, że kibice to jest jakieś zagrożenie. Oddzielajmy kibiców od rzeczywistych kiboli. Jest między nimi zasadnicza różnica, nie ujednolicałabym ich. Kibice potrafią pięknie czcić różnego rodzaju święta patriotyczne, rocznice jak chociażby rocznicę powstania warszawskiego.
Z tego co pani mówi, wynika, że 21 kwietnia będzie dniem zjednoczenia prawicy. Jarosław Kaczyński spotka się na manifestacji z politykami Solidarnej Polski?
- Uciekałabym od zabarwień politycznych. Tutaj chodzi o konkretną sprawę, pod którą podpisuje się już około dwóch milionów Polaków.