Solidarna Polska ws. sprawozdania Komisji Polityki Społecznej i Rodziny oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.

(Andrzej Dera - poseł Solidarnej Polski) Powinnością parlamentu jest tworzenie dobrego prawa. Mamy przykład, niestety kolejny przykład wstydu, naszego wspólnego jako parlamentu, że mamy ustawę… Mówię za całą Izbę, pani poseł sprawozdawco, mam prawo mówić o tym, jeżeli ustawa została przyjęta, ogłoszona 21 lipca 2011 r., miała wejść w życie i weszła w życie 1 stycznia bieżącego roku. Wprowadzamy nowelizację zawierającą kilkadziesiąt poprawek do bubla, który został stworzony. Dlaczego bubla? Powiem pani, co się stało, bo to jest istota problemu, o którym mało się tutaj mówiło. O tej ustawie była mowa w kampanii wyborczej. Wtedy łatwo się wychodzi… i się obiecuje, a potem w dziwny sposób stwierdza się, że nie ma pieniędzy, że trzeba to wszystko odłożyć. Mam pytanie do pani poseł sprawozdawcy: W jaki sposób projekt ustawy, który nakładał obowiązki, był konsultowany z samorządem? I kolejne pytanie: Czy samorząd wyraził zgodę na te rozwiązania, bez pieniędzy? Szanowni państwo, to jest zła ustawa. Intencje są dobre, intencje były dobre, natomiast realizacja jest fatalna. Bardzo chciałbym, aby w przyszłości nie było więcej takich ustaw, że najpierw mówi się o pewnych założeniach, potem się je zamraża, potem odkłada się je w czasie, potem się szuka pieniędzy, a potem się pyta, jak to zrobić, jak to zrealizować.


(Beata Kempa - poseł Solidarnej Polski) Szanowna Pani Poseł Sprawozdawco! Pani poseł Bańkowska przed chwilą powiedziała, że jest źle. Ja powiem mocniej: jest fatalnie. Po 15 latach mojego doświadczenia w pracy z rodzinami – dzisiaj to się nazywa trochę ładniej – dysfunkcyjnymi, kiedyś mówiło się o patologiach, też jestem przeciwna temu słowu – ono już wychodzi z mody i z obiegu terminologicznego – powiem tak. Jeżeli będziemy w tej Izbie eksperymentować na dzieciach, jeżeli nie będziemy wspólnie ponad podziałami myśleć o batalii o dobro dziecka, jeżeli będziemy ścigać się na pomysły, kto lepszy, kto ważniejszy, kto mądrzejszy, kto bardziej zabłyśnie przed wyborami parlamentarnymi czy innymi wyborami, to tak naprawdę za chwilę nie będziemy mogli sami sobie spojrzeć w oczy i w lustro, i we własne sumienie. Dlatego, że ktoś, kto nie przeżył nigdy, szanowni państwo, tego, że musiał wykonywać orzeczenie sądu i zabierać z domu dzieci z powodu biedy oraz nigdy nie widział łez rodziców, którzy tak bardzo kochali te dzieci i tak bardzo chcieli je przy sobie mieć, utrzymać – tylko brakowało czegoś, co jest niezwykle ważne i wciąż o tym nie myślimy.

My już myślimy o skutku, o tym, kiedy się mleko rozlało. A ten skutek czy nawet myślenie o tym skutku jest fatalne. Ta ustawa bowiem, mimo iż może w swoich założeniach miała pewne szczytne cele – było kilka elementów, które można było przy założeniu, że dobrze by się te przepisy napisało, bardzo dobrze napisało, przede wszystkim kompatybilnie z innymi ustawami – to myślę, że wiele rzeczy moglibyśmy tutaj w tej sprawie popchnąć do przodu, bo te zaniechania są – można powiedzieć – od zawsze. Powiem może tak: dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Zabrakło rzetelnej pracy, bardzo profesjonalnej, i legislatorów oraz przede wszystkim osób, które się na tym znają, czyli profesjonalistów w tym zakresie.

Może zacznę od początku. Brakuje jednej podstawowej rzeczy w całym myśleniu o pieczy zastępczej, o kwestiach dotyczących opieki, o kwestiach dotyczących podejścia generalnie do rodziny, brakuje nam jednego, z czym mamy potworny bałagan prawny i legislacyjny. Proponowałabym, żeby jednak zastanowić się nad tym, aby jeden minister objął pieczę – na przykład niech to będzie minister sprawiedliwości – powołał zespół ponadresortowy i spowodował uporządkowanie tej sytuacji. Nie może być tak, że o sprawach małoletnich dzieci decyduje Kodeks rodzinny i opiekuńczy, ustawa o pieczy zastępczej, ustawa o pomocy społecznej i jeszcze kilkadziesiąt innych rozporządzeń, ustawa o kuratorach sądowych, a także rozporządzenie w tej sprawie. Całe postępowanie wykonawcze jest rozsiane po wielu ustawach.

Wchodzi tu jeszcze w grę Kodeks postępowania cywilnego, jeżeli chodzi o wykonawstwo. Mamy niesamowity bałagan, również jeżeli chodzi o połapanie się służb w tej sprawie. Cierpi na tym dziecko. Musielibyśmy zatem zacząć tak naprawdę cały ten proces legislacyjny ponad podziałami od samego początku. Proponowałabym, żeby to było zawarte w jednym akcie prawnym, jakim jest Kodeks rodzinny i opiekuńczy.

Rozumiem, że jest kwestia ustawy o działach, że różne ministerstwa odpowiadają za różne sprawy, ale wylewamy dziecko z kąpielą, rodziny – jak nie miały pomocy, tak nie mają. To jest pierwsza moja bardzo poważna uwaga. Nie da się reanimować czegoś, co tak naprawdę albo nie zaczęło żyć, albo już nie żyje, a z tą ustawą tak jest. Weszła ona w życie, ale jeszcze nie jest tak naprawdę realizowana, a już musimy ją w taki sposób reanimować. Jestem przeciwna temu chociażby z tego powodu, że zależy mi na tym, by raz na zawsze każdy ustawodawca wziął pod uwagę fakt, że jeżeli cokolwiek chce w tej Wysokiej Izbie postanowić, to niech to będzie po prostu dobre, od początku do końca przemyślane, dobre i dobrze wypracowane.

A nie na hop siup, bo są wybory, odtrąbiliśmy sukces, a dzisiaj okazuje się, że trzeba, proszę państwa, wolniej, bo się nie da, bo nie ma na to pieniędzy. Jeśli chodzi o asystentów rodziny, szanowni państwo, jedni mówią o koszcie około 43, inni o 60 mln, samorządy różnie to dzisiaj liczą. A np. koszt utrzymania domów dziecka, nie wiem, w Toruniu wynosi około 8 mln zł. Ja nie pokazuję tego, co jest słuszne, że powinniśmy odchodzić tutaj od instytucji domu dziecka.

Te dzieci rzeczywiście powinny być bowiem w rodzinach zastępczych, najlepiej spokrewnionych, bo to jest najlepsze rozwiązanie, jakie może się przydarzyć. Jednak trzeba też wiedzieć, że ta szczątkowa formuła, jaką zaproponowano, mam na myśli asystenta rodziny, tak naprawdę będzie czymś, co de facto nie pomoże tym rodzinom. Bo jeżeli taki asystent ma tygodniowo, jak wyliczyłam, poświęcić tej rodzinie właściwie około 2 godzin, bo tak wyjdzie, to on naprawdę nie będzie w stanie w sposób ewidentny jej pomóc. Jeśli to miałby być również pracownik socjalny, z całym szacunkiem, ale ja wiem, jak rodziny reagują na urzędników, nie będzie woli współpracy. Jeżeli to miałby być urzędnik z sąsiedniej gminy, bo nie może sprawować tej funkcji na terenie tej samej gminy, to mamy kolejny problem, jak on będzie w stanie rzeczywiście, realnie wykonywać te obowiązki.

To wszystko jest, pani poseł, fasadowe. To może w założeniach było... To jest niebywale fasadowe, przeciwskuteczne. I powiem na koniec, panie marszałku, że będziemy absolutnie przeciwni temu projektowi ustawy. Od początku jesteśmy bowiem przeciwni wszelkim bublom prawnym, chociażby po to, żeby państwu pokazać, żebyście nie wprowadzali bubli, jeżeli one się nie sprawdzają i nie sprawdzą. Ja pokazuję jedną rzecz. Odtrąbiliście sukces 9 czerwca 2011 r., a nie dalej jak kilka dni temu mieliśmy taki oto obrazek: zabrali im dziecko, bo są biedni. Temu musimy, pani poseł i szanowna Wysoka Izbo, zaradzić, żeby nie zabierano dzieci ludziom biednym, którzy je niesamowicie kochają.

Polska ma wspierać takie rodziny, a nie zabierać te dzieci po to, żeby wspierać rodziny zastępcze. To jest skandal. I dlatego, szanowni państwo, trzeba się również w tej sprawie przyjrzeć sądom. Nie może być tak, że dzieci będą zabierane – i na to nie powinniśmy pozwolić – z powodu biedy. To jest porażka państwa, to jest wstyd dla całej Wysokiej Izby.

Po co nam ta ustawa, skoro mamy w Polsce takie obrazki? Dosyć tego, pani poseł.

Weźmy się do pracy, żeby dzieci nie musiały cierpieć przez głupotę polityków.

(Piotr Szeliga - poseł Solidarnej Polski) Słyszeliśmy dzisiaj, jak wiele mankamentów ma ten projekt poselski – kolejna nowelizacja, kolejne prace. Mam pytanie do pana ministra: Czy ministerstwo włączy się w te prace, czy być może państwo sami opracują jakąś kompleksową reformę? Czy trwają takie prace, czy nie? Oczywiście liczne zastrzeżenia zgłaszają samorządy, pracownicy placówek, samorządy szczególnie obawiają się braku środków na nowe zadania, które zostaną na nie zrzucone. Czy państwo przewidują przekazanie jakichś środków? Chodzi mi tutaj szczególnie o ministerstwo, o to, czy planuje się jakieś kompleksowe opracowania i pomoc tym rodzinom, które często tracą dzieci po prostu z biedy, niedawno czytałem o jednym takim przypadku. Czy państwo, strona rządowa zna liczby, ma dane statystyczne, ile dzieci rodziny musiały oddać z powodu biedy? I kolejne moje pytanie: Ile ośrodków adopcyjnych zostanie zlikwidowanych?